Dlaczego IKE/IKZE są tak mało popularne?
Grono osób wykorzytsujących IKE i IKZE niestety wciąż jest niewielkie.
Na koniec 2018 roku IKE posiadało w Polsce niemal milion osób - dokładnie 995,7 tys. osób, czyli 5,8% liczby osób pracujących. W przypadku IKZE odpowiednio 730,4 tys., co stanowi 4,3% osób pracujących. Biorąc pod uwagę fakt, iż jest wiele osób które posiadają oba rozwiązania jednocześnie (tak jak wielu moich znajomych i klientów, moja osoba również zalicza się do tego grona :)), sumarycznie liczba osób wykorzystujących IKE/IKZE jest bardzo bardzo niewielka.
Zidentyfikowałem 4 główne przyczyny takiego stanu rzeczy.
Po pierwsze wynagrodzenie dystrybutora. Skoro zdecydowana większość IKE/IKZE jest prowadzona bezpłatnie, część z nich nie ma również opłaty za otwarcie to w jaki sposób ma być wynagrodzony dystrybutor? Część wynagrodzenia może być wypłacona w postaci linku afiliacyjnego. Na porządku dziennym korzystają z tego blogerzy, którzy dokonując np. rankingów czy też porównując jeden produkt do drugiego na końcu zamieszczają link, który przekierowuje Cię wprost na stronę na której dokonasz zakupu danego produktu (jedni blogerzy się do tego przyznają, nawet opisując dokładnie jak wygląda taki proces, inni z kolei o tym nie wspominają, jakby obawiali się, że potencjalny zainteresowany zrezygnuje z zakupu, jeśli dowie się że polecający na tym zarobi).W tym przypadku wynagrodzenie jest wypłacane jednorazowo w ustalonej kwocie (w przypadku IKE/IKZE najczęściej są to kwoty ok. 100 PLN).
W przypadku dystrybutorów z zezwoleniem KNF (do których nalezy TKF) sytuacja się komplikuje. Obecnie po wdrożeniu MIFIDII nie ma możliwości otrzymywania wynagrodzenia będącego częścią pobranej przez fundusz opłaty za zarządzanie, a dialog w zakresie możliwości uzyskiwania wynagrodzenia pomiędzy zainteresowany stronami (KNF, TFI i dystrybutorzy) trwa. Wynagrodzeniem może być opłata, która jest pobierana za otwarcie rachunków IKE/IKZE. I taka sytuacja ma miejsce - w niektrórych przypadkach może to być nawet wysokie kilkaset złotych. Z drugiej strony potencjalni zainteresowani mają wiele możliwości samodzielnego otwarcia rachunków bez opłat - np. za wykorzystaniem naszej platformy. A przecież klient ma pytania, zawsze mogą się pojawić jakieś systemowe problemy, na których rozwiązanie trzeba poświęcić wiele czasu.... a wynagrodzenia nie ma. Już widzisz dlaczego te rozwiązania nie cieszą się popularnością wśród dystrybutorów? Dla wielu z nich zaangażowanie się w dystrybuowanie tych rozwiązań byłoby opłacalne przy wielu tysiącach klientów.
Oczywiście reklam inwestowanie w IKE/IKZE jest bardzo dużo szczególnie pod koniec roku, ale są one generowane bezpośrednio przez instytucje oferujące lub też blogerów. Brakuje tu elementu doradztwa - firmy, która mogłaby Ci pomóc w podjęciu decyzji - z prostej przyczyny - nie ma kto za to doradztwo zapłacić.
Drugim problemem są obawy klienta. Pierwszy dotyczy wyboru wariantu, instytucji itd. - aby zrobić to dobrze trzeba poświęcić sporo czasu. Drugi dotyczy obsługi IKE/IKZE. Każdy z nas jest większym lub mniejszym specjalistą w swojej zawodowej dziedzinie, ale niekoniecznie już jest specjalistą z dziedziny finansów. Czyli oczekujemy jak najmniej absorbującego nas rozwiązania. Statystyczny "Kowalski" nie ma czasu na kontrolowanie swoich inwestycji, nie ma do tego kompetencji, a co często najważniejsze - nie ma na to ochoty. Często nie podejmuje więc decyzji o oszczędzaniu w obawie przed stratami, tym bardziej, że wiele osób ma złe doświadczenia z polisolokatami, które miały im posłużyć za dodatkowe wsparcie do emerytury. W dobie obecnych niskich stóp procentowych zdaniem wielu oszczędzanie na lokacie się nie opłaca, na polskiej giełdzie klimat jest jaki jest i do tego brak doświadczenia. Takich wymówek jest mnóstwo i wszystkie one powodują odkładanie w czasie decyzji o rozpoczęciu oszczędzania długoterminowego (a jest to wielki błąd - przeczytasz o tym w miejscu poświęconym teorii procentu składanego).
Trzecim elementem jest w dalszym ciągu niski, choć stale rosnący poziom naszych dochodów (w porównaniu do innych krajów Unii Europejskiej).
Z jednej strony średni dochód wciąż rośnie, ale rośnie liczba osób zarabiających bardzo dużo, które ten poziom skutecznie zawyżają. Warto również zwrócić uwagę, iż jesteśmy świadkami bardzo dużej konsumpcji. Pokolenie obecnych 40 i 50 latków wychowało się w dość ograniczonej ofertowo gospodarce - teraz zachłyśnięci dostępem do towarów wszelkiej kategorii korzystamy z tego masowo, bardzo często bez opamiętania, wpadając z zakupowy szał. To z kolei powoduje, że brakuje pieniędzy na oszczędzanie. Na drugim końcu zauważamy, iż wiele rodzin po prostu nie stać na oszczędzanie (część z nich gdyby potrafiła lepiej gospodarować budżetem być może byłaby w stanie odkładać nawet niewielkie kwoty). Chyba znasz powiedzenie "z pustego i Salomon nie naleje", prawda?
Czwarty element jest skrajną przeciwnością poprzedniego akapitu - dotyczy najbogatszych. Oni absolutnie nie są zainteresowani IKE/IKZE ze względu na zbyt małe limity kwotowe. Gdy poruszam ten wątek z moimi najbogatszymi klientami - najczęściej kończy się tak samo: "Panie Andrzeju, nie zawracajmy sobie tym głowy. Wróćmy do poważniejszych tematów." Jak w tytule wielkiego przeboju Metallica - wiesz jakiego? Tak, tak - to Sad But True.
Andrzej Jelinek, TKF